wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział Drugi

    Tak jak przypuszczałam Strażnicy Pokoju podbiegają truchtem do grupy dwunastolatek. Wciągam nosem powietrze i czekam, aż zobaczę czarne loki. Wypuszczam je ze świstem gdy widzę lazurową sukienkę i czarny żakiecik. Wiedziałam. Staję na palcach, żeby więcej widzieć, ale dziewczyny wokół mnie rozpychają się łokciami i szepczą między sobą. Zero powagi.
    Wychodzę na ścieżkę, oddzielającą chłopców od dziewczyn, prowadzącą na scenę. Nagle ktoś łapie mnie za ramię.
- Esther, wracaj na miejsce. Dożynki odbędą się bez twojej siostry. Spokojna głowa, wszystko będzie dobrze - mówi Ter, najnowszy Strażnik Pokoju, wywodzący się z Dwójki.
    Wykonuję posłusznie polecenie i czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg losowania. Carmen trochę zdenerwowana podchodzi do mikrofonu.
- Biedne dziecko, przejęło się. To chyba z radości - mówi, uśmiechając się do nas nerwowo - Gdzie ta kartka? - opuszcza wzrok na podłogę - Gdzieś ją tutaj upuściłam.
    Szuka jakiś czas, po czym postanawia wylosować jeszcze raz. Tym razem grzebie zbyt długo w puli, ale w końcu triumfalnie wyciąga kartkę. Podchodzi zwinnym krokiem do mikrofonu.
- Esther Flow! - mówi.
    Rozglądam się zdezorientowana. Co ona powiedziała? Chyba odczytała moje nazwisko. Tak, tak, to moje. Dziewczyny robią mi przejście, więc nie muszę go torować łokciami. Spokojnym krokiem zmierzam na scenę. Opanowanie to podstawa. Pamiętaj. Opanowanie, powtarzam sobie. Patrzę na Enobarię. Kumplowała się z Jackiem, pamiętam jak widziałam ich rozmawiających godzinami w Akademii. Straciła jego zainteresowanie, kiedy spiłowała sobie zęby.
    Wchodzę niezgrabnie po schodach i staję obok Carmen.
- Brawa dla trybutki! - mówi i klaszcze. Wszyscy idą w jej ślady. Uśmiecham się pod nosem, najchętniej wytknęłabym język na Jacka.
    Carmen idzie do puli i bierze kartkę.
- Nathaniel Tuth! - czyta nazwisko. Nie znam go, pewnie jest z innej części Dwójki. Wychodzi z grupy trzynastolatków i staje obok mnie. Uśmiecha się do mnie poddenerwowany.
- Czas na ochotników! - mówi podekscytowana Carmen. - Kto zgłosi się za Esther? - podnosi moją rękę. Jasne, że nikt, jestem za stara. - Kto zgłosi się za Nathaniela? - podnosi rękę bruneta.
- Zgłaszam się! - słyszę głos Jacka, który już jest w drodze na scenę. Co on sobie wyobraża? Idiota. Za wszelką cenę, chce wygrać Igrzyska, a ja przypłacę życiem, fajnie. Piorunuję go wzrokiem, a potem postanawiam nie odzywać się do niego, aż do mojej śmierci. Mojej śmierci? Jeszcze go załatwię. Będzie mnie błagał.
- Nathanielu, wróć na miejsce. Chodź tu - zwraca się do Jacka - i przedstaw się.
- Jack Niccol - mówi Jack do mikrofonu.
- Brawa dla Jacka! - wszyscy klaszczą. Patrzę na Alice, Annie, Harry'ego, Corę, Patricka i rodziców. Wszyscy prócz nich.
    Podchodzą do nas mentorzy i gratulują nam. Dziękujemy im i wchodzimy do Pałacu Sprawiedliwości. Nigdy tu nie byłam. Wszystko jest pokryte drogimi materiałami. Dwóch Strażników Pokoju, w tym Ter, zaprowadzają mnie do pokoju, w którym mam się pożegnać z rodziną i resztą, którzy w ogóle chcą mnie żegnać.
    Pokój jest cały jasnoniebieski. Siadam wygodnie na sofie przy kominku - po co ten kominek? - i czekam na pierwszego gościa. Dosłownie zapadam się w kanapie.
    Chyba zasnęłam, gdy się budzę stoi przy mnie mama, tata, Alice i Annie. Mama widzi, że się obudziłam i przytula mnie z całych sił.
- Będzie dobrze, skarbie - mówi, głaszcząc mnie po plecach.
- Hm, wiem. - odpowiadam resztkami tchu.
- Wygrasz - mówi Alice niedbale - Dostaniesz siekierę i wyrżniesz ich wszystkich. - Uśmiecha się krzywo, a ja wybucham śmiechem.
- Szkoda tylko, że Jack się zgłosił... - szepcze Annie
- Idiota, przecież jesteś jego przyjaciółką - bulwersuje się tata - Jak tu wróci to go zabiję gołymi rękoma - w to nie wątpię.
- Przestań, tato. Mówisz jakbyś nie wierzył w moją wygraną - robię śliczny uśmiech.
- Wierzę, kochana - odpowiada i wyszyscy zaczynają mnie przytulać.
    Alice i Annie z łzami w oczach mówią, że codziennie będą trzymać za mnie kciuki i będą opiekować się Kim w szpitalu. Mama całuje mnie w policzek, a tata w czoło i wychodzą.  Zaraz po nich wchodzą Harry, Cora i Patrick.
- Jack to skończony idiota - mówi na wejściu Cora i cała trójka mnie przytula. - Wiesz co powiedział? Że nie chce stracić ostatniego roku. Liczę, że wygrasz.
- Bez przesady. Nie jest aż takim idiotą... - komentuje Harry i dostaje od Cory w głowę. Razem z Patrickiem śmiejemy się.
- Dobra, Esther. My już lecimy, poradzisz sobie - żegna mnie Cora i całuje w policzek - Papa, kochamy cię.
    I zostaję sama. Siadam na sofie i czekam wyprostowana, jakbym połknęła kij. Mija wieczność, zanim przychodzi po mnie Strażnik Pokoju, ale, gdy zerkam na zegarem, zauważam, że minęło dopiero trzydzieści minut. Na korytarzu widzę Carmen i Jacka. Opiekunka Dwójki idzie pierwsza. Wsiadamy w samochód, prowadzony przed Rexa - piędziesięcioletniego Strażnika Pokoju z Dwójki - i jedziemy do Starego Miasta, gdzie czeka na nas pociąg do Kapitolu. Po pięciu minutach drogi jesteśmy na peronie na Starym Mieście i wysiadamy z pojazdu.
    Zebrały tu się tłumy obywateli w Drugim Dystrykcie, biją nam brawa, gratulują i płacą sobie nawzajem za wygrane zakłady, czy tegoroczny trybut będzie z Wioski Zwycięzców czy może z Centrum. Carmen musi nam torować drogę do pociągu, mrucząc pod nosem ciche przepraszam. Pięciu Strażników Pokoju musi interweniować, bo tłumy coraz skuteczniej uniemożliwiają nam przejście. W końcu docieramy do pociągu. Jest tu jeszcze piękniej niż w Pałacu Sprawiedliwości. Zdaje mi się, że cały jest w rozmaitych klejnotach. Od diamentów, po ametysty. Meble są zrobione z drogich tkanin, żyrandole mienią się w świetle słońca. Na stołach przy ścianach są różne słodkości i napoje.
- W przedziale salonowym czekają na was mentorzy. Od przedziału restauracyjnego jak wyjdziecie w stronę łazienki są wasze przedziały. Esther, twój jest po prawej, Jacka po lewej. - tłumaczy nam Carmen i znika za drzwiami przedziału.
    Zmierzam w stronę drzwi z plakietką "Przedział Salonowy". Gdy jestem wystarczająco blisko, drzwi rozsuwają się i wchodzę do środka. Nie obchodzi mnie Jack. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Na fotelach siedzą Brutus, Enobaria i Lyme, i rozmawiają. Gdy mnie zauważają, - Jacka chyba też - ucinają rozmowę.
- Witamy tegorocznych trybutów - odzywa się Brutus i zakłada nogę na nogę.
- Cześć - słyszę niezadowolony głos Jacka za moimi plecami.
- Cześć, Jack - mówi Enobaria, szczerząc swoje kły. Wstaje i przytula go. - Wiedziałam, że się zgłosisz.
    Brutus pociera dłonią swoją łysą głowę.
- Zawsze nie wiem co mówić trybutom. To takie męczące. Trenerzy pewnie dużo wam już mówili. Lyme, pomożesz? - pyta zakłopotany.
- Na początek w czym się specjalizujecie - mówi Lyme zaplatając ręce na piersi.
    Siadam obok Brutusa, a Jack puszcza Enobarię i siadają koło siebie przy Lyme. Kiwam głową na bruneta, żeby powiedział pierwszy.
- Różnie bywa - drapie się po głowie - Zawsze miałem problem z wyborem ulubionej broni. Czasem miecz, może włócznia. Ale nie dorównuje we władaniu miecza Patrickowi, ani we władaniu włóczni Corze. Najlepiej dotąd szło mi z kastetami.
- Dobrze - mówi w zamyśleniu Brutus. Zerka na mnie - A Ty, Esther?
- Siekiera - odpowiadam bez namysłu. Lyme uśmiecha się zamyślona.
- Dzieciaki, jesteście już wyszkoleni, wiecie o co chodzi w Igrzyskach i te całe bzdury. Pójdźcie gdzie chcecie, zawołamy was na obiad - mówi Brutus z rezygnacją. To prawda. Nic dodać, nic ująć, wszystkiego nauczyliśmy się w Akademiach, a mentorzy w Jedynce i Dwójce są właściwie tylko po to, żeby załatwiać nam sponsorów.
    Wstaję i idę do mojego przedziału. Na korytarzu ktoś łapie mnie za ramię i odwraca do siebie. Jack.
- Przepraszam - mówi, patrząc mi w oczy. Wyrywam się i zatrzaskuję za sobą drzwi.
    Zaglądam do jasnozielonej szafy. Jest wypełniona po brzegi. Postanawiam założyć krótkie, dżinsowe spodenki i zwiewną, granatową koszulkę na ramiączka. Sukienkę dożynkową chowam do szafy. Kładę się na ogromne łóżko i patrzę przez okno na zamazany obraz.
    W końcu zasypiam.
    Jest ciemno, w dłoni trzymam siekierę. Cicho stąpam po mchu i rozglądam się uważnie. Dookoła jest mgła, boję się. Biegnę na polanę przy Rogu Obfitości. Tutaj nie ma mgły. Za sobą słyszę szmery. Odwracam się i widzę Kimberly, uśmiechającą się do mnie. Upuszczam siekierę i idę w jej stronę. Chwilę potem słyszę za sobą śmiech Jacka. Czyjeś dłonie łapią mnie za głowę i łamią kark.
    Budzę się z krzykiem. Jestem cała spocona. Wstaję z łóżka i idę do łazienki wziąć prysznic. Uważnie przyglądam się milionowi guzików na urządzeniu, po czym klikam ten ze starannym rysunkiem jagody. Gdy wychodzę z łazienki, Carmen zagląda do mojego przedziału.
- Obiad, kochana - mówi i wącha uważnie - Ładnie pachniesz. - I wychodzi z pokoju.
    Idę za nią do przedziału restauracyjnego. Drzwi się rozsuwają, a ja wdycham piękny zapach rozmaitych potraw. Przy stole siedzą już Jack z Enobarią, a jak inaczej.
- Ma metaliczny posmak. Przez miesiąc nie mogłam się pozbyć tego smaku. Fuuj! Ale czego się nie robi dla wygranej, prawda, Jack? - patrzy znacząco na mnie, a potem na Jacka. Tak, co z tego, że przyjaciółka umrze. To jest jego ostatni rok i musi wygrać, bo jego duma inaczej nie pozwala.
    Jack nie odpowiada, a ja siadam dwa siedzenia od nich. Minęło dopiero czterdzieści minut od odjazdu, więc za dwadzieścia minut będzie powtórka z dożynek, a za około dwie godziny będziemy w Kapitolu. Do przedziału wchodzą rozmawiający Brutus i Lyme i zajmują dwa miejsca dzielące mnie od Jacka. Wszyscy zaczynają rozmawiać, a ja patrzę na Miss Panem, Grace Brown. Wręczają jej złotą, ogromniastą koronę. Kobieta płacze ze szczęścia i nie potrafi powiedzieć ani jednego sensownego zdania. Program się wyłącza i pojawiają się Caesar Flickerman i Claudius Templersmith, komentatorzy Igrzysk.
- Cisza! Powtórka dożynek! - mówi Carmen i patrzy w telewizor.
- Claudiusie, tegoroczne dożynki były pełne wrażeń. Znowu Jedynka i Dwójka pełna ochotników. I nieoczekiwany zwrot akcji w Drugim Dystrykcie! Ochotnik w Czwórce, a to dopiero! Zobaczmy - mówi Caesar.
    Na ekranie ukazuje się Pierwszy Dystrykt. Beatrice wyczytuje czternastoletnią dziewczynkę, za którą zgłasza się siedemnastoletnia Sapphire Poiton - jeju, szafir?, obywatele Jedynki nie mają za grosz rozumu - i dwunastoletniego chłopca, za którego zgłasza się osiemnastoletni Gloss Tanner - błysk, no super. Mentorzy gratulują im i trybuci znikają w Pałacu Sprawiedliwości.
    Moim oczom ukazyje się Dwójka. U nas Pałac Sprawiedliwości jest okazalszy niż w Jedynce. Widzę mdlejącą Kimberly, zamotaną Carmen, mnie, wchodzącą na scenę, Jacka zgłaszającego się na ochotnika i moją sfrustrowaną minę. Claudius komentuje, że dwunastolatka pewnie zemdlała ze strachu, a ja mam ochotę mu przywalić.
    Pokazują kolejno Trójkę, ochotniczkę w Czwórce, Piątkę, Szóstkę. W Szóstym Dystrykcie jest trochę zamieszania. Dziewczyna rozpłakana przytula mamę, a ta wali Strażników Pokoju, żeby tylko nie zabierali jej córki. Prycham.
- Biorę ją - mówię. Brutus śmieje się tak głośno, że nie słychać, co się dzieje na dożynkach w Szóstce.
- Lubię cię - śmieje się.
    Uśmiecham się pod nosem i oglądam dalsze wydarzenia w dystrykcie. Dziewczyna popada w jeszcze większą histerię, gdy pakują kulkę w głowę jej matki i zostaje wylosowany pewien chłopak. Gdy dociera na scenę, mocno się przytulają. Albo chłopak, albo przyjaciel, na pewno nie brat, mają różne nazwiska.
    Reszta programu jest bez większych zdarzeń, prócz tego, że w Dziesiątce, Jedenastce i Dwunastce jak zawsze dzieci płaczą. W Dziesiątym i Dwunastym Dystrycie są wylosowani trzynastolatkowie. Program się kończy, a ja proszę Carmen, żeby mnie obudziła, jak będziemy w Kapitolu i idę do swojego przedziału. Tym razem zasypiam pod prysznicem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki świąteczny bonus ode mnie, rozdział troszkę wcześniej :) Wesołych Świąt!

9 komentarzy:

  1. Aaaaaaach!!!!
    Jack... Zabiję cię... Wejdę w ciało mej imienniczki i zabiję cię. Łukiem i strzałą, żebyś dobrze wiedział, kto kierował dłońmi twej przyjaciółki...
    Biedna Kimberly... Oby nic jej nie było :(
    Cóż... Zostaje mi tylko czekać na nn :)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za BONUSIK :* czekam na następny rozdział i na Dejva xD WESOŁYCH ŚWIĄT *U*

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja zaczynałam lubić Jacka to był błąd

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy mam rację, ale wydaje mi się że Jack zakochał się w Esther.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. ▼Rєвєℓℓισυѕ▲24 grudnia 2014 20:51

    Świetne, mam nadzieje że od nas nie odejdziesz :) Większość autorów blogów które czytałam często odchodziła i zostawiała niedokończone historie :( Trzymam kciuki i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Według mnie świetne, masz GG żeby jakoś popisać albo coś, chciałabym z Tobą popisac?

    OdpowiedzUsuń
  8. Zatem czas się rozpisać>
    Uwielbiam igrzyska i sama również piszę fan fiction. ---> http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/ oczywiście zapraszam ;)
    Pierwszy raz czytam je z punktu widzenia kogoś z dystryktu drugiego. Fajnie, że pokazałaś to, że wszyscy są tam pewni wygranej. To zupełnie inna perspektywa Głodowych Igrzysk i przypadło mi to do gustu.
    Myślę, że zarówno Esther jak i Jack poradzą sobie na arenie znakomicie, ale jak wiadomo, zwycięzca musi być tylko jeden. Oczywiście stawiam na dziewczynę. Dziwi mnie, że jako piętnastolatka ma aż tyle zapału i wiary w siebie. Przecież starsi trybuci mogą okazać się bardziej doświadczeni. W każdym razie pozytywne nastawienie do pierwszy klucz do sukcesu.
    Już jestem ciekawa areny, myślę, że będzie to coś nieprzeciętnego. Po części nadal sercem jestem z dwunastką i mam nadzieję, że wylosowani trybuci okażą się choć trochę waleczni.
    Na koniec małe uwagi: czasem zdarzają Ci się powtórzenia, ale myślę, że z czasem zaczniesz je eliminować.
    I mała propozycja. Co Ty na to, żeby zrobić zakładkę z trybutami/bohaterami? Mogłabyś przedstawić wtedy to, jak wygląda Esther, bądź napisać kilka słów o jej charakterze. To tylko luźna propozycja.
    Na koniec jeszcze raz zapraszam na mojego bloga, bo skoro lubisz igrzyska, to mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu.
    Pozdrawiam, Nestia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze jedno - poinformuj mnie o kolejnym wpisie,dobrze?

      Usuń